No i stało się, pod koniec zimy dopadło i mnie. Tak długo czaiły się na mnie te podstępne wirusy, aż w końcu przegrałam walkę. Choróbsko dopadło mnie nie na żarty, na trzy dni zaległam w łóżku, wyłączona całkowicie z obiegu. Dopiero dzisiaj zaczęłam po woli dochodzić do siebie.
Regał pomalowany tylko w połowie, czeka na ukończenie. W pracy - praca czeka na mój powrót, samo się nie zrobi. W domu coraz więcej kurzu zalega po kątach. A ja przenoszę się tylko z łóżka w sypialni na kanapę w salonie, a jedyne co byłam w stanie zrobić w ciągu ostatnich dni, to obiad, i skłamałabym gdybym powiedziała, że nie kosztowało mnie to sporo wysiłku.
Jednak co tam choroba, nie ważne, zaraz minie i odejdzie w niepamięć. Są przyjemniejsze tematy. Chciałabym się pochwalić. W zeszłym tygodniu mogliśmy w końcu zobaczyć Julkę.
Kto to jest Julka?
Julka przyszła na na świat 1 lutego i jest Córcią mojego jedynego Brata. Tak więc 1 lutego po raz pierwszy zostałam ciocią :). Już nie jestem tylko żoną wujka.
To dla niej dziergałam kocyk, o którym wspominałam tutaj.