sobota, 6 czerwca 2015

Moja pierwsza robótka na szydełku

Na Pintereście można znaleźć mnóstwo świetnych rzeczy robionych na szydełku. Nie mam na myśli ubrań, ale różne koszyki, osłonki na kwiaty, pledy, poduchy itd. Serce, aż bolało jak je oglądałam mając jednocześnie świadomość, że ja tak nie umiem. Jedyne co umiałam na szydełku - to łańcuszek. Z drugiej strony to już zawsze coś, więc czemu nie pójść dalej. Odpaliłam internet i oczywiście bardzo pomocne okazały się filmiki z YouTube . Na początek wydziergałam kółka na szydełku. Robiłam je w trzech kolorach. Ich przeznaczenie poznacie innym razem.





A skoro nauczyłam się dziergać na okrągło to postanowiłam zrobić czapeczkę. Malutką czapeczkę dla Małej Julii. Czapeczka nie jest idealna. Widzę parę rzeczy, które mogłabym zrobić inaczej, trochę lepiej, ale z drugiej strony to moja pierwsza praca na szydełku. Jestem z niej bardzo dumna. Bałam się czy się spodoba i czy Rodzice Julki będą ją jej ubierać. Okazało się, że całkiem niepotrzebnie. Czapeczka wszystkim przypadła do gustu, a Julka wychodzi w niej na spacery :).


Do Julii, a raczej jej Mamy pojechaliśmy z wizytą w Boże Ciało. Mama Julii miała urodziny i przy tej okazji i Julka dostała prezencik. Wcale nie protestowała przy przymiarce.






Zaraz po urodzinowej kawce razem z Szymkiem zabraliśmy Julkę na pierwszy spacer w nowej czapeczce.





Już zapomniałam, że małe dzieci są takie wdzięczne. Ich potrzeby nie są jeszcze tak mocno rozwinięte. Nie krzyczą mamo kup mi to... kup mi tamto..., ja tego nie zjem..., ja chcę ubrać te skarpetki, bo tamte mnie drapią. Chcą tylko być nakarmione, przewinięte, przytulone, ululane do snu.
No dobrze wymagają też całej masy naszej uwagi, trzeba je zabawiać czy rozmawiać z nimi. Domagają się tego jednak, nie wrzaskiem i pyskowaniem, a płaczem. Co ważniejsze można rozróżnić, który płacz co oznacza.
To takie proste, nie ma szkolnych problemów typu: a on mnie pobił; a ja go pobiłem, bo oni mi kazali. I choć cieszę się każdym dniem spędzonym z Szymkiem i już nie pamiętam, jak to było gdy Go nie było i dumna jestem z mojego siedmiolatka, to tęsknię do tych malutkich rączek, ciekawskich ocząt, które śledziły każdy mój ruch. Mało tego ja już wtedy, prawie siedem lat temu, tuląc tę kruszynę wiedziałam, że gdy Szymcio podrośnie będzie mi tej bliskości brakowało. Chciałam zatrzymać dzień. Teraz mój pierwszaczek ma swoje sprawy i wiem, że z każdym dniem będzie ich coraz więcej, dlatego staram się cieszyć każdą chwilą.



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz